piątek, 9 sierpnia 2013

Wspólne polowanie


Dzisiaj mój syn Paweł kończy dokładnie dwa miesiące życia, więc umówiłem się z nim, że razem polecimy na pierwsze wspólne polowanie. Nie wyobrażacie sobie, jakie wrażenie ta informacja wywołała w całej kolonii. Wszystkie kobiety zaczęły komentować, że przecież zwykle ojcowie-nietoperze nie interesują się swoimi dziećmi. Jedyne zainteresowanie jakie przejawiają, dotyczy samic w porze godów i wiadomo ku czemu zmierza. Dzięki temu nietoperze nie wymarły i wciąż się rozmnażają. Ale skąd wziął się u mnie tak niespotykany instynkt ojcowski? Spokojnie tłumaczyłem, że może to dlatego, iż to moje pierwsze dziecko i jest wynikiem moich pierwszych zalotów. Być może z czasem mi przejdzie. A może po prostu jestem nietypowy i tyle. W końcu uciąłem dyskusję i razem z Pawłem opuściliśmy wieczorem strych. 

Przyznam, że lata już całkiem nieźle. Zastosował technikę polowania polegającą na zbieraniu owadów z roślinności. Kiedy już się w miarę najadł, poprosiłem, aby pokazał mi, czy potrafi dogonić ofiarę w locie. Właśnie trafiła się tłusta ćma i Paweł namierzył ją sygnałami echolokacyjnymi. Szybko dogonił ją i złapał. Byłem z niego bardzo dumny. Jednak powiedziałem mu, że bardziej doświadczone motyle nocne potrafią nagle złożyć skrzydła w locie i spaść na ziemię. W ten sposób błyskawicznie znikają nietoperzom „ z radaru”. Paweł skrzywił się trochę na tę ojcowską radę. Czyżby już wchodził w okres bycia nastolatkiem, kiedy wydaje się, że samemu zjadło się wszystkie rozumy? Wygląda na to, że tak. W każdym razie coraz bardziej zaczyna przypominać mnie samego. Około trzeciej w nocy nagle błysnęło a potem usłyszeliśmy grzmot. Nadchodziła burza, więc szybciutko wróciliśmy na bezpieczny strych. Dobrze, że wcześniej obaj najedliśmy się do syta.

czwartek, 8 sierpnia 2013

Dwa miesiące


Jutro mój syn Paweł kończy dwa pierwsze miesiące swojego życia. Przeleciało jak z bicza trzasł i zastanawiam się, co zrobić z tej okazji. Nie będę  go rozpieszczał prezentami, bo to nie leży w naturze nietoperzy, ale mimo to, muszę coś wymyślić. Najlepiej jeśli polecę razem z nim na nocne łowy i zobaczę jak sobie radzi. Urodził się 9 czerwca jako pierwsze dziecko w całej kolonii gacków brunatnych. Może trochę zbyt się pospieszył, bo z kolei w nauce latania był w grupie tych ostatnich. Po raz pierwszy zaczął latać kiedy skończył 4 tygodnie, czyli na początku lipca. Początki zawsze są trudne. Nie chciałem go peszyć, ale o mało nie umarłem ze śmiechu obserwując z ukrycia jego pierwsze starty i lądowania. Dobrze, że uczyła go mama, bo ja bym nie miał aż tyle cierpliwości. Przez dwa tygodnie doskonalił z nią sztukę latania i jednocześnie nadal żywił się mlekiem matki. Dopiero jako 6-tygodniowy nietoperz zaczął się stopniowo usamodzielniać. Młode muszą być wystarczająco duże i posiadać odpowiednią masę mięśni, aby same dogonić i upolować owada. Udaje się to zwykle, jak mają  przynajmniej 70% masy ciała dorosłego nietoperza i Paweł na pewno już tyle osiągnął. Coraz bardziej z wyglądu przypomina mnie samego. Ciekawe jak pójdzie mu tej nocy? 

Gacek brunatny jako dumny ojciec dwumiesięcznego syna.
Fot. A. Kepel