czwartek, 15 marca 2012

Hibernacja

Obiecałem, że napiszę więcej o hibernacji. Trochę mi się nie chce, bo wiosnę tak mocno już czuć, że wiercę się co chwila. To bardzo ekscytująca pora roku… Zwłaszcza, że dziewczyny wciąż latają wokół mnie. Ciężko się śpi, jak słyszę i widzę  ich tyle.
No dobrze, opowiem o tej hibernacji - to fantastyczna sprawa. Zasypiam, a potem powoli temperatura mi spada o jakieś 30 stopni! Tak, to nie błąd – mam 30 stopni mniej, serce uderza mi nawet 14 razy wolniej, a oddycham raz na… 90 minut. I tłuszczyk zużywa się wolno, bardzo wolno. Nie lubicie, jak się wolno chudnie? Dla nas, nietoperzy, im wolniej, tym bezpieczniej, bo łatwiej  dożyć do wiosny. Jeden taki biedny nocek rudy, który wisi na drugim końcu tego korytarzyka, w którym ja zimuję, raczej już nie zdoła się obudzić. Żeby się ponownie ogrzać, trzeba zużyć sporo tłuszczu, a on nie ma już ani miligrama. Wcześniej latał po forcie dość często, częściej ode mnie. No i tamta sylwestrowa noc, kiedy był taki straszny hałas – biedak strasznie był zestresowany i długo nie mógł się uspokoić i zasnąć. To zużyło jego zapasy.   
Tak to jest z tym zimowaniem… Ja też schudłem, aż się nie poznaję. Jesienią miałem ponad 11 gramów, teraz poniżej 8. A co będzie dalej? Mam nadzieję, że wreszcie pojawi się jakieś jedzenie, jest już całkiem ciepło.

Brak komentarzy: