No dobrze, opowiem o tej hibernacji - to
fantastyczna sprawa. Zasypiam, a potem powoli temperatura mi spada o jakieś 30
stopni! Tak, to nie błąd – mam 30 stopni mniej, serce uderza mi nawet 14 razy
wolniej, a oddycham raz na… 90 minut. I tłuszczyk zużywa się wolno, bardzo
wolno. Nie lubicie, jak się wolno chudnie? Dla nas, nietoperzy, im wolniej, tym
bezpieczniej, bo łatwiej dożyć do
wiosny. Jeden taki biedny nocek rudy, który wisi na drugim końcu tego korytarzyka, w
którym ja zimuję, raczej już nie zdoła się obudzić. Żeby się ponownie ogrzać, trzeba zużyć sporo tłuszczu, a on nie ma już ani miligrama. Wcześniej latał po forcie dość często, częściej ode mnie. No i tamta sylwestrowa
noc, kiedy był taki straszny hałas – biedak strasznie był zestresowany i długo
nie mógł się uspokoić i zasnąć. To zużyło jego zapasy.
Tak to jest z tym zimowaniem… Ja też schudłem, aż się nie
poznaję. Jesienią miałem ponad 11 gramów , teraz poniżej 8. A co będzie dalej? Mam nadzieję, że wreszcie pojawi się jakieś jedzenie, jest już całkiem ciepło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz