Borneo… - to wyspa którą chętnie bym zwiedził – nie ma tam
zimy, za to są różne rośliny i zwierzęta, których nie spotkałem w naszych
lasach. Opowiedziała mi o nich na Skypie nowa koleżanka, która tam mieszka.
Należy do nietoperzy włochatych (tak zrozumiałem – powiedziała o sobie
„Hardwicke's woolly bat”) i jest urocza, a ponieważ nie umiem wymówić jej
imienia – nazwałem ją Wełenką. Śmiała się ze mnie, kiedy drapałem się przed
kamerą po brzuszku i powiedziała, że zna dobry sposób na schronienie się przed
pasożytami. Wykorzystuje do tego owadożerną roślinę - dzbanecznik, który część liści ma przekształcone w specjalne pułapki w kształcie dzbanków.
- Otóż trzeba spać w środku pułapki dzbanecznika – nawet jeśli owady tam się dostaną, to i tak zginą.
- Jak to się dzieje, że ciebie żaden dzbanecznik nie pożarł! – zapytałem z przejęciem.
- Jestem na to za sprytna – zaczepiam się u szczytu dzbanka i nie dotykam soków trawiennych. To wystarczy. Z wdzięczności częstuję czymś pożywnym mojego gospodarza – mruknęła ciszej. Widząc moją głupią minę dodała:
– No wiesz – zostawiam coś po sobie, jak zwykle w nocy. A dzbanecznik potrzebuje azotu żeby rosnąć…
- Aaaa… „zaskoczyłem”. To bardzo, bardzo ciekawe. A jeśli jednak zdecydujesz się mnie odwiedzić – poczęstuję cię czymś, czego ty nie znasz – u wlotu do mojego obecnego domu wiszą prawdziwe lody! Zwisają w dół – jak my!
Poszukałem trochę w Internecie i znalazłem artykuł, w którym zamieszczono zdjęcie zarówno Wełenki, jak i owadożernej rośliny. Okazało się przy tym, że akurat ten gatunek dzbanecznika uzyskuje potrzebny azot głównie z odchodów nietoperzy, a nie z ciał złapanych owadów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz