Nocki rude potrafią latać dość
daleko, choć nie aż tak jak karliki większe, czyli Gabi, albo borowce wielkie,
które widuję teraz wysoko na niebie ciągnące na wschód. Ale 200 czy 300 km to dla tych nocków
nie problem. Inaczej niż karliki i borowce, nocki rude (a także ich więksi
krewniacy – nocki duże i łydkowłose) mogą odlatywać na zimę w różnych
kierunkach – czasem na północ, czasem na południe, w każdym razie tam, gdzie
znajduje się najfajniejsza w okolicy podziemna kryjówka. Taka, w której nie
będzie zimno, i w której nie będzie zbyt sucho... Wiesiek spędza zimę w
Poznaniu, tu gdzie ja, choć najczęściej siedzi schowany między cegłami w takim
starym, małym bunkrze. Dlatego do tej pory nie mieliśmy okazji się spotkać. Ale
tym razem musiał przenieść się do mnie. Kiedy przyszły te okropne mrozy w
lutym, wiele nietoperzy musiało albo schować się w głębokie szczeliny, gdzie
temperatura nie spadła jeszcze poniżej zera, albo w ogóle wynosić się ze
swojego schronienia i przelecieć do dużego fortu, w którym są lepiej izolowane
pomieszczenia. Nie wiedziałem dotąd, że nietoperze mogą zimą zmieniać raz
wybraną kryjówkę.
Wiesiek powiedział mi, że niektórzy
jego znajomi przenoszą się na lato aż na Pomorze, w krainę ciągnących się
kilometrami lasów i głębokich, czystych jezior. Pytał, czy nie miałbym ochoty
też spróbować. Musiałem odmówić – znam swoje ograniczenia. My gacki nie latamy
nigdy tak daleko, choć na rodzinnym spotkaniu poznałem kuzynów, którzy są w
stanie zrobić co roku te 20-30
km między zimowiskiem a przytulną, letnią kolonią.
Na razie umówiłem się z Wieśkiem,
że dzisiaj wieczorem polecimy gdzieś razem się napić. Napiszę, jak było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz